W 1985, kulminacyjnym roku działalności RSA, zaczęliśmy zdobywać dość duże poparcie, przede wszystkim wśród grup mniej upolitycznionych: „lumpenproletariuszy” czy kibiców „Lechii”. W ramach działającego wówczas porozumienia młodzieżowych grup niezależnych postanowiliśmy jeszcze raz przygotować demonstrację — na 1 maja. Poinformowaliśmy Region […]. Dzięki starannemu przygotowaniu i tysiącom ulotek demonstracja udała się o tyle, że kompletnie rozwaliliśmy bolszewikom pochód rządowy.
1 maja
Wolność i Pokój, „Karta” nr 6, 1991.
Przy Stołecznej trafiliśmy na dużą zaporę — ZOMO, armatki wodne. Wzywali nas do rozejścia się. Minęliśmy ich. Przy placu Grunwaldzkim następne oddziały milicji tak skutecznie zablokowały nas ze wszystkich stron, że nawet gdybyśmy chcieli, nie było jak się rozejść. Odcięli nam wyjścia na wszystkie ulice, za nami też się zamknęło i stop. Stoimy, a milicyjne głośniki ryczą, że jak natychmiast się nie rozejdziemy, to użyją środków. Przepchałem się na czoło pochodu. [...]
Dowodził pułkownik. Przedstawiłem się i wytłumaczyłem mu, że nie jesteśmy w stanie podporządkować się wezwaniu do rozejścia, bo mamy z przodu milicję, z tyłu milicję, a po bokach bloki. W końcu coś razem wymyśliliśmy i oni pożyczyli mi głośnik, żebym mógł to ludziom powiedzieć. Cel demonstracji został osiągnięty, nie było powodu dawać im jeszcze tej satysfakcji, że nas stłuką za frajer. Ludzie powoli znikali z ulicy, kiedy stanął przy mnie starszy sierżant: „Pan idzie ze mną, dowódca coś jeszcze panu powie”. Domyślałem się, co ma do powiedzenia, ale nie chciałem przecież awantury, więc spokojnie, na luzie, poszedłem dać się zamknąć.
Warszawa, 1 maja
Stan wojenny. Ostatni atak systemu, wybór i oprac. Agnieszka Dębska, Warszawa 2006.